Dziś
często jesteśmy świadkami debaty, gdzie kończy, a gdzie zaczyna się Polska. Dla
jednych Polska, to polityka, dla innych geografia, jeszcze dla innych
biurokracja. Wbrew im wszystkim chcę dziś przedstawić państwu Pnikut –wieś
która jest dowodem na to, że Polska może być wszędzie tam gdzie noszą ją w
sercach Polacy.
Wieś Pnikut leży ok 30 km w linii prostej od
Przemyśla. Dziś to rejon Mościski, Obwód Lwowski, Ukraina. Niegdyś bliska
okolica przemyśla, bezpośrednio związana z nim: historią, tradycją, kulturą i
więzami rodzinnymi mieszkańców. Dziś pomiędzy tymi miejscowościami znajduje się
granica. Aby pojechać z Przemyśla do Pnikuta, lub z Pnikuta do Przemyśla trzeba
mieć paszport , czasem wizę, trzeba też odstać swoje w kolejce na którymś z
przejść granicznych, trzeba się tłumaczyć: po co, gdzie, na jak długo, co ze
sobą wieziemy. Polityka niema jednak władzy zwierzchniej nad kulturą, nigdy jej
niemiała, jak i nad uczuciami ludzkimi, nigdy nikomu nieudało się w pełni
zapanować. W Pnikucie choć politycznie rzecz biorąc Polski niema już od 73 lat.
Wciąż jednak słychać język polski na ulicach, w święta państwowe widać polskie
flagi, w kościele, w szkole w umysłach i na ustach mieszkańców wciąż pełno jest
polski. Do dziś większość mieszkańców Pnikuta czuje się Polakami. Choć nie jest
im łatwo, to jednak od nich moglibyśmy się uczyć patriotyzmu.
Podróż swoją zaczynamy na przejściu granicznym w
Krościenku, bo tam szybciej, łatwiej i przyjemniej możemy przedostać się na
drugą stronę granicy. Po niespełna 1,5 godziny jesteśmy już na Ukrainie.
Postanowiliśmy pojechać przez Dobromil. Choć drogi są tam w tragicznym stanie,
naprawdę warto chociażby dla widoków jakie mijamy po drodze. Tu w okolicach
Dobromila są piękne lasy, pagórki oraz wsie, takie jakich w Polsce próżno już
dzisiaj szukać. Po około 2,5 godziny jesteśmy na miejscu w Pnikucie. Kto bywał
tam i zna stan dróg w tamtym rejonie ten nie zdziwi się dlaczego zajęło nam to
aż tak długo.
W dolinie pomiędzy pofałdowanymi pagórkami leży
Pnikut. Wokół łąki, pastwiska, lasy a także liczne jeziorka i oczka wodne w
upalne dni chętnie odwiedzane przez mieszkańców. We wsi dwa sklepy szkoła,
piekarnia, poradziecki pomnik oraz wybijające się dumnie ponad inne zabudowania
wieże: kościoła rzymskokatolickiego oraz cerkwi prawosławnej. Przez środek wsi
przechodzi droga powiatowa relacji Sambor –Mościska, od niej odchodzą boczne
wokół których Pnikut rozlewa się po dolinie. Środkiem doliny płynie potok zwany
przez miejscowych „Siecza” lub też „Podwolszczyna”.
Zatrzymujemy się na plebani, gdzie proboszcz ks.
Stanisław Węgrzyński użyczył nam przytulny
kąt do spania. Ks. Węgrzyński pełni posługę kapłańską w Pnikucie od 19
lat, od 17 jest proboszczem tamtejszej parafii. Pochodzi z Bieszczad, zanim
trafił do Pnikuta był kapłanem diecezji przemyskiej. Zapytaliśmy proboszcza
czym różni się posługa kapłańska w takiej parafii jak Pnikut od posługi
pełnionej w parafiach w Polsce: - W
kwestii formalnej, różnice są niewielkie, wszystkie nabożeństwa odprawiane są w
języku polskim, nauczanie , oraz działalność społeczna kościoła nie
odbiega od pełnionej w innych parafiach.
Natomiast tutaj ludzie podchodzą bardziej poważnie do spraw wiary, są bardziej
aktywni w życiu parafii. Nikt ich do niczego nie zmusza, sami są chętni,
codziennie uczestniczą w mszach świętych, młodzież dobrowolnie przychodzi na
katechezy, chociaż nie są one obowiązkowe, nie odbywają się w szkole, tylko w
salce parafialnej , i nie w czasie
lekcyjnym, a po lekcjach. Nigdy też niebyło problemów z dyscypliną na
katechezach, tu mieszkańcy szanują kościół i sprawy wiary, między innymi
dlatego bo mają w pamięci ile kosztowało ich wysiłku odzyskanie kościoła dla
wiernych-. Pnikut był pierwszą miejscowością w całym ZSRR, w której
komunistyczne władze oddały kościół do dyspozycji wiernych, było to w 1987
roku. Przyczyniły się do tego lata starań, próśb wniosków, delegacji do: Lwowa,
Kijowa i Moskwy. Wszystko to mieszkańcy robili sami z własnej inicjatywy i za
własne pieniądze. Wcześniej przez 30 lat pomimo represji ze strony sowieckiej
władzy nie oddali kluczy do kościoła, sami, bez księdza zbierali się w nim,
modlili się wspólnie i śpiewali. Władze nałożyły na mieszkańców ogromny podatek
za kościół, cała wieś składała się i płaciła go wspólnie, aby nie odebrano im
budynku kościelnego.
Relacje
dobro/zło sąsiedzkie
Wyszliśmy na wieś, aby porozmawiać z mieszkańcami,
gdziekolwiek byliśmy, i z kimkolwiek nie rozmawialiśmy witano nas uśmiechem i
mocnym uściskiem dłoni. Pnikuczanie są bardzo gościnni i rozmowni. Wszyscy z
którymi rozmawialiśmy, świetnie posługiwali się językiem polskim, z
charakterystyczną wymierająca już w
Polsce „Lwowską Gwarą”.
Przed II wojną światową w Pnikucie mieszkali
praktycznie sami Polacy, po wojnie sytuacja ta uległa zmianie , wiele osób
wyjechało do polski jako repatrianci, do Pnikuta zaczęli przyjeżdżać nowi
osadnicy zwykle Ukraińskiej narodowości. Dziś jak deklarują mieszkańcy w
Pnikucie jest w dalszym ciągu więcej Polaków jak Ukraińców, przy czym te liczby
coraz bardziej zbliżają się do siebie. Sąsiednie wsie od wieków zamieszkiwane
były głównie przez Ukraińców. Toteż niełatwe czasem stosunki Polsko-Ukraińskie
znalazły i tu odbicie. Dziś jak określają mieszkańcy, są one dobre. Zapytaliśmy
starszej pani, Zofii Wiącek, Polki, wieloletniej mieszkanki Pnikuta jak dziś Polacy
żyją ze swoimi ukraińskimi sąsiadami. –Bardzo dobrze, jak na dzień dzisiejszy.
Chodzą sobie pomagają, nawzajem jak potrzeba. Na weselach się nie bija, na
dyskotekach też nie. Jak było 650 lecie
Pnikuta, to ja ułożyłam taką piosenkę[…]:
Dzisiaj do Pnikuta goście się zjechali żeby
jubileusz odświętować z nami
Niech żyje wolność, wolność i swoboda i niech żyje
Pnikut a w Pnikucie zgoda.
Nasza piękna młodzież bezpiecznie się czuje, czasem
i brat bratu zęby porachuje
W następny dzień z rana już piją na zdrowie , Polak
z Ukraińcem razem leżą w rowie.”- humorystycznie podsumowała pani Zofia Wiącek.
Wiktor Dorosz wiceprezes Towarzystwa Kultury
Polskiej Ziemii Lwowskiej oddział w Pnikucie, również uważa stosunki pomiędzy
sąsiadami różnej narodowości za dobre. –Jak twierdzi nie wszędzie na Ukrainie
tak jest, Polacy są różnie traktowani, w różnych miejscach, ale w Pnikucie pod
tym względem jest naprawdę w porządku-.
Ks. Stanisław Węgrzyński określa aktualne stosunki
polsko ukraińskie jako dobre, choć jak mówi zdarzają się przypadki
dyskryminowania Polaków. Stanowią one jednak Rzadkość. Konflikty między
mieszkańcami Pnikuta będącymi różnej narodowości zazwyczaj mają całkiem inne
podłoże, jak twierdzi proboszcz- Czasem jeśli się zdarzy, że komuś kura wejdzie
w grządkę, to się zacznie od kury, a skończy na polityce.-ale jak twierdzi
proboszcz sprzeczki te nie mają większego znaczenia.
Tu nie mówi się o pojednaniu, o pojednaniu mówi się
w telewizji, tu ono się dokonało. W Pnikucie Polacy z Ukraińcami żyją w
zgodzie z dnia na dzień. Owszem zdarzają
się czasem osoby, które prezentując nacjonalistyczne poglądy zatruwają ducha
wzajemnego współistnienia. Są one jednak zazwyczaj w sposób naturalny odsuwane
i marginalizowane przez społeczność Pnikuta. Ogromną rolę w podtrzymywaniu
dobrych stosunków w miejscowości odgrywają duchowni obydwu Pnikuckich świątyń.
Kapłani obydwu obrządków wspólnie obchodzą święta, biorą wspólnie udział w
obchodach rocznic, ważnych dla miejscowości. To ważne, by zgoda była podparta
autorytetem kościoła i cerkwi.
Dumni i świadomi
Polacy w Pnikucie są zorganizowani i świadomi swojej
historii. W Pnikucie działa oddział Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi
Lwowskiej, skupiającego w swoich szeregach większość Polskich mieszkańców miejscowości. Wokół TKPZL, a także
wokół parafii Rzymsko-katolickiej w Pnikucie dochodzi do wielu inicjatyw,
organizowane są obchody Polskich świąt państwowych, rocznic ważnych dla wsi
wydarzeń. Wiele inicjatyw wypływa także ze strony Stanisława Żółkiewicz,
znanego przemyślanina, byłego wicewojewody przemyskiego, który urodził się i
wychował w Pnikucie, jest on bezpośrednio zaangażowany w życie pnikuckiej
społeczności oraz w pomoc jej członkom w organizacji różnych przedsięwzięć
zarówno kulturalnych jak i społecznych. Jest między innymi inicjatorem
odremontowania nagrobków zasłużonych pnikuczan. Stanisław Żółkiewicz
niejednokrotnie podkreśla miejsce swojego urodzenia i jest z niego dumny.
Jednak nie tylko on, mieszkańcy Pnikuta znają dobrze swoją historię, nie tylko
osoby starsze, ale także dzieci i młodzież. Tradycje patriotyczne przekazywane
są tu w domu z ojca na syna, z dziadka na wnuka. Tak tez przetrwała pamięć o
ważnych wydarzeniach historycznych dotyczących miejscowości oraz o miejscach
ważnych z historycznego punktu widzenia. A historię Pnikut ma za sobą taką iż niejedno miasto mogło by
pozazdrościć.
Krótki
szkic historyczny
Pierwsza wzmianka o Pnikucie pochodzi z 1359 roku.
Już w 1385 odnajdujemy zaś wzmiankę o kościele rzymskokatolickim w tej
miejscowości, co stanowiło w owym czasie na tych ziemiach raczej ewenement.
Przyczyną tego jest prawdopodobnie fakt iż właścicielem wsi była kapituła
biskupów Przemyskich. W 1648 na Pnikut napadają Kozacy, zabijają księdza przy
ołtarzu, a drewniany kościół wraz z zgromadzonymi w nim ludźmi palą. W 1672
mieszkańcy Pnikuta biorą udział w pogromie tatarów, którzy wcześniej napadli na
Przemyśl, a któremu to pogromowi dowodził
o. Krystyn Szykowski. Po tych
wydarzeniach w pod-pnikuckim lesie, w miejscu pochowania obrońców i Przemyśla i
Pnikuta, powstaje tak zwana kalwaryjka będąca celem procesji aż do dnia
dzisiejszego. Pierwsza wojna światowa powoduje poważne zniszczenia w Pnikucie.
Okres między wojenny to czas rozwoju i wzrostu liczebności mieszkańców,
powstają liczne organizacje społeczno-wychowawcze , jak i polityczne , w
Pnikucie. Pnikut staje się prężnie działającym ośrodkiem „Ludowców”. W 1921 w Pnikucie żyło 1453 Polaków oraz 10
żydów. W trakcie II Wojny światowej front 4 krotnie przechodzi przez
miejscowość, czyniąc straty nie tylko w dobytku ale i w ludziach. W Pnikucie
działa mocno ruch oporu prowadzący akcje dywersyjne w stosunku do Niemców oraz
akcje odwetowe w stosunku do Ukraińskich nacjonalistów. W Pnikucie odbierane są
zrzuty broni, amunicji i prowiantu dla powstańców, zrzuty przeprowadzają
brytyjskie samoloty. Po wojnie w ramach ustaleń Jałtańskich Pnikut znalazł się
po drugiej stronie granicy, w ZSRR, mają miejsce prześladowania ze strony władz
radzieckich, na Polakach szczególnie tych związanych z podziemiem
demokratycznym. W trakcie obydwu fal repatriacji wiele Pnikuckich rodzin
wyjechało głownie na Śląsk i w okolice Przemyśla. Do 1987 roku trwały zmagania
z władzami o odzyskanie kościoła na potrzeby wiernych. W 1991 Związek Radziecki
upada , Pnikut znajduje się w niepodległej Ukrainie.
Więzy
krwi i historii
W trakcie repatriacji
wiele osób wyjeżdżających z Pnikuta wybrało sobie na nowy dom właśnie Przemyśl.
Dziś kiedy przechadzamy się po Pnikucie często możemy napotkać samochody o
przemyskich tablicach rejestracyjnych. Wielu mieszkańców Przemyśla pochodzi z
Pnikuta, wielu ma tam do dziś rodzinę. Pnikuczanie podobnie postrzegają Przemyśl,
jest to im miasto bliskie. Starsi spośród nich pamiętają jeszcze czasy kiedy
jeździło się do Przemyśla na Targ. Jak opowiada pan Stanisław Żółkiewicz ,
-Przemyśl był zawsze bliski Pnikutowi , to było to miasto do którego jeździło
się coś załatwić, zrobić jakieś poważniejsze zakupy, Lwów, był niedostępny, był
zbyt duży i odległy. Mieszkańcy Pnikuta postrzegali
Przemyśl jako swoje miasto.
Ważne jest aby dziś pomimo iż historia potoczyła się
tak a nie inaczej dla tej jakże barwnej i ciekawej miejscowości, aby więzy
łączące Pnikut z naszym miastem nie osłabły. Aby Pnikucznie przyjeżdżając tu
czuli się nadal jak u siebie, jeśli nie z uwagi na stare czasy to na fakt iż Przemyśl
jest jedną z naprawdę niewielu ostoi
kresów na ziemiach polskich. Pnikut zaś, to mała część polski która
gdzieś na zakręcie historii, wypadła poza
nawias Polskiej państwowości, ale nie poza nawias ojczyzny.
kjz
(Opublikowano na łamach Gazety Przemyskiej)
( foto Kamil Sagan)
(Opublikowano na łamach Gazety Przemyskiej)
( foto Kamil Sagan)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz